Z myślą o Panach przygotowaliśmy pakiet zabiegów, które pozwolą się zregenerować i odnowić siły. Pakiet dla mężczyzn jest idealnym sposobem na poprawę wyglądu i samopoczucia. Jest także doskonałym pomysłem na prezent dla zapracowanych Panów, którzy na co dzień nie mają zbyt dużo czasu na relaks i zadbanie o swoją formę.
04 stycznia 2021 11:54. Mniej niż 1 min czytania. Jarosław Kuźniar zaprasza na najnowszy odcinek „Męskiego Punktu Widzenia”, w którym razem z Wojciechem Eichelbergerem porozmawia o tym
Zarejestruj się. Strona główna Najnowsze Losowo Logowanie Zarejestruj się. Szukaj. Męski punkt widzenia :) Małżonek postanowił wziąć udział przy porodzie. Gdy tylko żona zaczęła rodzić ten fik - zemdlał. Co go ocucą to koleś znowu mdleje. W końcu na dłużej się ocknął.
Znajdź godziny otwarcia MĘSKI PUNKT WIDZENIA w ul. 11 Listopada 13B, 42-300, Myszków sprawdź także inne dane kontaktowe: mapkę, numer telefonu, stronę www. MĘSKI PUNKT WIDZENIA Godziny otwarcia ul. 11 Listopada 13B, 42-300, Myszków | TerazOtwarte
Łódź, 25 września 2023 – W najbliższy poniedziałek eksperci będą rozmawiać o tym, że „Mężczyźni nie są z Marsa, a kobiety z Wenus”. Zapraszamy do udziału w pierwszej debacie kampanii społeczno-edukacyjnej MAKi „Męska a żeńska architektura”.
17K views, 416 likes, 132 loves, 170 comments, 20 shares, Facebook Watch Videos from Jarosław Kuźniar LIVE: NOWY odcinek podcastu Męski Punkt Widzenia już dzisiaj o 18:00 na Newsweek Polska Moim
MĘSKI PUNKT WIDZENIA POSIADANIA RODZINY: najświeższe informacje, zdjęcia, video o MĘSKI PUNKT WIDZENIA POSIADANIA RODZINY; Re: Interesujący, męski punkt widzenia
Rozmowa z doktor Ewą Woydyłło-Osiatyńską to pierwszy z serii podcastów Jarosława Kuźniara "Męski punkt widzenia". To audycja o współczesnych mężczyznach, ale skierowana nie tylko do
Czym jest fundament męskości, dlaczego dla faceta wygląd jest ważny i kiedy dojrzały mężczyzna powinien pozwolić sobie na łzy? Jarosław Kuźniar w rozmowie z Mariuszem Szczygłem.– Hören Sie Czym jest fundament męskości? von Męski punkt widzenia sofort auf Ihrem Tablet, Telefon oder im Browser – kein Herunterladen erforderlich.
Męski punkt widzenia Czyli co różni chłopca od mężczyzny. Szukaj na tym blogu. środa, 28 maja 2014. Z drugiej jednak, jak głupi cieszę się, że w końcu
MQiL. Trzeba być twardzielem, żeby przebiec maraton. A co dopiero powiedzieć, kiedy przychodzi biec z dziesięcioma kilogramami kociego żwirku na plecach? Z podporucznikiem Straży Granicznej Piotrem Kalinowskim rozmawia Andrzej Mielnicki. — W tegorocznym XVI Maratonie Komandosa w Lublińcu okazał się pan najszybszy wśród startujących tam funkcjonariuszy Straży Granicznej. Taki z pana twardziel? — Czy twardziel? Nie, po prostu lubię sobie stawiać wyzwania. I dążyć do celu. To był mój już trzeci start w tym maratonie i jak do tej pory najlepszy. — Gratuluję, ale przyzna pan, że trzeba być twardzielem, żeby przebiec 42 kilometry i to z 10-kilogarmowym obciążeniem na plecach? Można paść na zawał. — Na pewno jest to wyzwanie, jest to obciążenie, ale trzeba się też do takiego startu odpowiednio przygotować. Odpowiednio wcześniej zacząć treningi. W takich biegach dużą rolę odgrywa psychika, może nawet większą niż samo przygotowanie fizyczne. Bo jeśli organizm mówi, że mam już dosyć, już nie chce, to mimo wszystko głowa podpowiada: dasz radę. I to jest taka walka podczas biegu: dasz radę czy nie dasz. — Ale to jest maraton inny od wszystkich, chociażby nie biegniecie w szortach i adidasach, a w pełnym umundurowaniu. — Na pewno mundur polowy, buty wojskowe, gdzie regulamin maratonu określa, że cholewki muszą mieć co najmniej 18 centymetrów wysokości, jest to spore utrudnienie. Przed biegiem zresztą sędziowie dokładnie sprawdzają ubiór, jak coś jest nie tak, to trzeba to poprawić.— Chyba jednak największym wyzwaniem jest ten 10-kilogarmowy plecak, który dźwigacie na plecach podczas biegu. Co jest w środku cegły, hantle? — Ja mam w plecaku żwirek dla kota. — Rozumiem, że jest pan miłośnikiem kotów? — Nie dlatego. Żwirek jest elastyczny, fajnie dopasowuje się do kształtu pleców podczas biegu. Nie powoduje obtarć, choć są zawodnicy, którzy mają w plecakach rzeczywiście ciężarki z siłowni. Inni znowu stawiają na książki i czasopisma owinięte w folię. Nieważne, kto co ma w plecaku, ale plecak musi ważyć minimum 10 kilogramów. Zarówno na starcie, jak i na mecie, plecak jest ważony.— No tak, to nie da się odchudzić nieco plecaka po drodze. Czy jest jakiś limit czasu, w którym trzeba przebiec Maraton Komandosa? — Siedem godzin, z tym że na półmetku to musi być 3 godziny i 20 minut. I zwykle zawodnicy mieszczą się w tych limitach. — To nie jest zwykły maraton, to bieg dla żołnierzy, funkcjonariuszy służb mundurowych. — Dokładnie tak, ale startują też cywile, którzy lubią takie wyzwania.— Powiedział pan, że liczy się psychika, ale też ważna jest kondycja. Jak pan przygotowuje się do takiego maratonu? Jak wygląda pana trening? — Biegam, chodzę na siłownię. Ponadto jestem członkiem bartoszyckiej grupy biegowej i zawsze we czwartki spotykamy się na stadionie miejskim w Bartoszycach. Naszym terenem jest Mirosław Figat. Maraton Komandosa jest zawsze rozgrywany w ostatnią sobotę listopada, dlatego już od początku września biegam w mundurze, z plecakiem. Powoli przyzwyczajam organizm do tak dużego wysiłku. — Nie biorą pana za żołnierza, który biegnie na alarm do jednostki? — Tam, gdzie biegam, dobrze już mnie znają. Przyzwyczaili się już do mego widoku.— Kto biega, ten wie, że podczas biegu przychodzi moment, że człowiek ma już wszystkiego serdecznie dosyć i najchętniej zszedłby z trasy. — Po trzydziestym kilometrze czuje się już ten ciężar, wysiłek. Czasem zdarzy się tzw. ściana u biegaczy. Dlatego trzeba równo rozłożyć siły. W tym roku udało mi się to zrobić bardzo dobrze, bo dwa okrążenia, które składają się na maraton, pokonałem w podobnym czasie, różnica wyniosła ok. 10 minut. Można więc powiedzieć, że biegłem równym tempem. Nie było jakiegoś kryzysu.— Buty wojskowe to nie adidasy. Człowiek nie ma bąbli, obtarć? — Nie, to kwestia doboru obuwia, odpowiedniej skarpety. Noga musi się przyzwyczaić do buta.— Słowem trzeba wrosnąć w ten but. Pan już długo tych żołnierskich butach? — W Straży Granicznej służę od 2004 roku. Od najmłodszych lat pociągał mnie mundur, może dlatego, że ojciec był policjantem, a brat żołnierzem. A więc na tej decyzji zaważyły po części i zamiłowanie do munduru, i tradycje rodzinne.— Pana czas na maratonie to 4 godz. 35 min. i 4 sekundy. Dla mnie szacun, ale byli od pana szybsi, i to nawet jedna kobieta, Patrycja Bereznowska. Na pana usprawiedliwienie, z nią przegrać, to żaden wstyd. To najlepsza ultramaratonka na świecie. W dwie doby przebiegła 401 kilometrów. — Mistrzyni świata, wielka klasa. Biegła już któryś raz z rzędu w Maratonie Komandosa. Wielki szacun dla niej, ale też pani Patrycja zawodowo zajmuje się bieganiem. — A pan biega po pracy. — Bieganie to moja pasja, odskocznia od rzeczywistości, możliwość odreagowania od problemów dnia codziennego.— Czy bieganie jest dla każdego? — Tak by się wydawało, ale są osoby, które próbowały biegać, ale po pewnym czasie dawały sobie z tym spokój. To po prostu trzeba lubić, trzeba to pokochać. A bieganie wciąga, uzależnia, ale tak pozytywnie. Wystarczy, że przez jakiś czas nie biegam, to już mnie nosi po domu. Żona wtedy żartuje, to idź i sobie pobiegaj. Wracam jak nowo narodzony. — To ile to musi być tych kilometrów w nogach, żeby pan usiedział spokojnie w fotelu? — Zwykle są to 3-4 treningi w tygodniu, a dystans — 60-70 kilometrów. Nie jest to może dużo, ale dla mnie wystarczy, żeby przygotować się do „Komandosa” czy innych biegów.— Zimą też pan biega? — Nie ma złej pogody na bieganie, chyba że nie ma chęci. Najważniejsze wyjść na trening. Czytaj e-wydanie Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania tylko 199 w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>
Podejrzewam,że większość kobiet, choćby raz w życiu zastanawiała się co myślą mężczyźni, jakie mają poglądy na pewne sprawy. Czym się zajmują panowie stanu wolnego, kiedy mają urlop, jak wyglądają ich męskie tego tematu dotyczy książka Pana Cezarego Żbikowskiego, który opisuje grupę kolegów zamieszkujących są nimi dojrzali mężczyźni, posiadający satysfakcjonującą ukazana jest jako ponure miasto, szarość budynków oraz zgiełk środków transportu. Nie przyciągnie ten obraz potencjalnej osoby planującej wycieczkę w to nie polubiłam żadnego z bohaterów. Początkowo byłam bardzo zainteresowana jak wyglądają wspólne wieczory Panów oraz ich spojrzenie na pewne sprawy. Czytając odnosiłam wrażenie,że przyglądam się życiu zarozumiałych snobów. Nie porwały mnie rozmowy przy głównym prowodyrze spotkań Daniel'sie, tematy poruszane po prostu mnie nudziły, owszem znalazło się kilka dosyć zabawnych anegdotek oraz opowiadań z przeszłości, przy których można było się zaśmiać. Szkoda,że było ich niewiele. Czekałam kiedy akcja zacznie nabierać pędu, jednak treść przez wszystkie strony była monotonna. Ekscesami można było nazwać wypady nad morze, gdyż wspólną pasją przyjaciół był czyta się wolno, może winny jest temu styl autora,który usilnie próbował wykorzystać swoją elokwencję, troszkę trudno jest uwierzyć aby koledzy, nawet Ci z wysokim wykształceniem w zaufanym gronie posługiwali się aż tak wyszukanym słownictwem. Przemyślenia głównego bohatera są chwilami męczące, odniosłam wrażenie,że jest On zarozumiałym człowiekiem, patrzącym z góry na resztę społeczeństwa. Z przykrością muszę przyznać,że ta pozycja mnie nie porwała, wręcz przeciwnie. Zmęczyłam się szkoda, ponieważ nastawiłam się na ciekawą lekturę. Jednak ten gatunek literatury do mnie nie przemawia.
Międzynarodowy Dzień Teatru toczył się w tym roku z niezbyt licznym udziałem aktorów. Nagrodom marszałka asystowali w przeważającej mierze urzędnicy, a nie artyści. W Gdyni w Teatrze Muzycznym aktorów świętujących rozdanie nagród prezydenta miasta też nie było wielu. Ale przy okazji studenci IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej zagrali dyplom. I to było święto. Pracę młodych zdolnych ludzi przyjechał oceniać Adam Ferency - aktor z wielka klasą i powściągliwością. Z uwagą śledził przedstawienie "Męski punkt widzenia" na motywach powieści Charlesa Bukowskiego "Szmira". Dramatyczne widowisko wg tego tekstu zbudował bardzo udanie Dariusz Siastacz - aktor Teatru Miejskiego w Gdyni, znakomity wykonawca monodramów, aktor śpiewający - słyszący i czujący. On też wyreżyserował "Męski punkt widzenia", wyciskając z adeptów studia dosłownie ostatnie poty. Bo jest to spektakl udany, w którym młodzi artyści wiedzą, co to jest scena, tekst, co to są relacje między bohaterami sztuki. Wiedzą też jak eksponować uczucia, choć może nie do końca są świadomi drzemiących w nich możliwości. Zdecydowanie w przedstawieniu jeszcze mniej "teatralnie rozbudzone" są panie. Obnoszą urodę i pewien styl dzięki pomysłowym kostiumom Elżbiety Mrozińskiej, a zapominają jeszcze niestety o kreowanych postaciach. Z pewności