Przygody Koziołka Matołka. Przygody Koziołka MatołkaKornel MakuszyńskiSpektakl zalecany dla widzów od 5 roku życia.Uwaga: Spektakl na Scenie Letniej prezentowany w dwóch częściach: 1 cz. . 120 przygód Koziołka Matołka, książka wydana w 2020 roku. Cykl obrazkowy historyjek z fabułą pisaną wierszem (księgi 1-4). Autor z humorem kreśli przygody koziołka, który w poszukiwaniu Pacanowa, gdzie `kozy kują` popada w liczne tarapaty na lądzie, morzu, dalekich i egzotycznych krajach. Dziwne przygody Koziołka Matołka - polska bajka animowana dla dzieci o przygodach Koziołka poszukującego drogi do Pacanowa. Odcinek 2 "Kucharz okrętowy".Seri „Dziwne przygody Koziołka Matołka” to jedna z propozycji w kategorii REKONSTRUKCJA podczas tegorocznej edycji Festiwalu Kultury Narodowej ,,Pamięć i Tożsamość”. O pracy przy rekonstrukcji obrazu opowiadały w naszym studiu Agnieszka Adamczyk, kierownik zespołu digitalizacji i rekonstrukcji cyfrowej oraz Renata Maniecka, główny "PRZYGODY KOZIOŁKA MATOŁKA" w wykonaniu Teatr Lalek "Pleciuga" ze Szczecina. Piosenka finałowa ze spektaklu, który odbył się w Koninie w ramach programu "Tea Przygody Koziołka Matołka księga 2 Wersja polsko-ukraińska Kornel Makuszyński. Oprawa miękka: ISBN: 978-83-727-2406-9: EAN: 9788372724069: Liczba stron: 24: Książka „Przygody Koziołka Matołka. Księga 4” Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza zabiera czytelnika do ostatniej części przygód koziołka. Tym razem nasz bohater kiedy osiadł już w Koziej Wólce, postanowił ponownie ruszyć w podróż i poczuć zew przygód. Wszystkie przygody Koziołka Matołka są dla niego pozytywną nauką na przyszłość i pozwalają mu dowiedzieć się czegoś nowego o otaczającym go świecie. odcinek 01.Konkurs śpiewu. odcinek 02.Kucharz okrętowy. odcinek 03.Pod piramidami. odcinek 04.Rajd. Dziwne przygody Koziołka matołka • bajki • pliki użytkownika jolan2 przechowywane w serwisie Chomikuj.pl Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. Miał maleńką, piękną bródkę, A wołano nań: Matołek. Czule żegnał go ród kozi, Mama i sędziwy tata, A Matołek wziął tobołek I wędruje na kraj świata. Kiedy znalazł się na drodze, Po raz pierwszy na wolności, Skoczył w górę nasz koziołek, Aby rozprostować kości. ZFRjDxq. Analiza i interpretacja wiersza Kornela Makuszyńskiego „120 przygód koziołka Matołka”. Poznaj informacje o epoce międzywojnia i biografię poety w Wikipedii. lp. tekst streszczenie 1 Wszystkie mądre polskie kozy, By je zliczyć, nie mam siły! Na naradę się zebrały I rzecz taką uchwaliły: Wszystkie polskie kozy zebrały się na naradę i uchwaliły, 2 „W sławnym mieście Pacanowie Tacy sprytni są kowale, Że umieją podkuć kozy, By chodziły w pełnej chwale. że w Pacanowie są sprytni kowale podkuwające kozy, aby lepiej wyglądały. 3 Przeto koza albo kozioł, Jakaś bardzo mądra głowa, Aby podkuć się na próbę, Musi pójść do Pacanowa. Dlatego należy wysłać do Pacanowa kogoś na próbę. 4 A gdy wróci ten wędrowiec, Już podkuty, ale zdrowy, Wszystkie kozy się dowiedzą, Czy to dobrze mieć podkowy.” Gdy wróci i będzie zdrowy, przekaże swoje wrażenia innym kozom. 5 „Kto ten dzielny? Kto się zgłasza?” Ja! – zakrzyknął w głos koziołek. Miał maleńką, piękną bródkę, A wołano nań: Matołek. Na pytanie, kto by chciał zgłosić się na ochotnik, zgłosił się koziołek. którego nazywano Matołek. 6 Czule żegnał go ród kozi, Mama i sędziwy tata, A Matołek wziął tobołek I wędruje na kraj świata. Pożegnał się z bliskimi i ruszył w świat, zabierając tobołek. 7 Kiedy znalazł się na drodze, Po raz pierwszy na wolności, Skoczył w górę nasz koziołek, Aby rozprostować kości. Na drodze za miastem skoczył w górę, aby rozprostować kości. 8 Nagle ujrzał dwa zające, Więc zapytał: – „Proszę panów, Może mi panowie wskażą, Gdzie to miasto jest Pacanów?” Napotkane dwa zające zapytał czy nie wiedzą, gdzie jest miasto Pacanów? 9 Rzekł mu jeden: – „Idź przed siebie, Trochę w prawo, trochę w lewo, Przepłyń morze, przeskocz góry, Aż napotkasz uschłe drzewo.” W odpowiedzi usłyszał, że ma iść w prawo, lewo, przepłynąć morze, przeskoczyć góry, aby zobaczyć uschnięte drzewo. 10 Nagle przerwał i zakrzyknął: Niech ratuje się, kto zając! A koziołek smyk na drzewo, Przed psem strasznym uciekając, Zobaczywszy psa, zając krzyknął, aby uciekać. Koziołek wskoczył na drzewo. 11 „Złaź natychmiast z mego brzucha” Woła drzewo w wielkim gniewie. „Nie masz prawa, śmieszna kozo, Po szanownym łazić drzewie. Drzewo okrzyczało Matołka, aby z niego zszedł, 12 Zawołało wiatr na pomoc I zatrzęsło się z łopotem, Tak że spadło trochę liści, A koziołek zaraz potem. a potem wiatr zatrząsł drzewem. Spadło kilka liści i koziołek. 13 „Aj! Aj!” – wrzasnął, choć pod drzewem Złego już nie było zwierza, Lecz tymczasem jeż przydreptał A koziołek spadł na jeża. Niestety, koziołek spadł na jeża, raniąc sobie zadek. 14 Beknął głośno siedem razy, Skoczył, jakby opętany, A siąść nie mógł, bo w tym miejscu Miał bolesne bardzo rany. Zabeczał żałośnie siedem razy. 15 Jeż Igiełka rzekł mu na to: „Czemu krzyczysz? To się zdarza! Czyś ty jabłko, by spaść z drzewa? Teraz biegnij do lekarza! Jeż Igiełka zdziwił się, że spadł koziołek zamiast jabłek. Skierował koziołka do lekarza. 16 Niedźwiedź zawsze jest lekarzem, Z pokolenia w pokolenie, Zbadał rany, potem mruknął : Dam ci coś na przeczyszczenie. W ten sposób Matołek znalazł się u niedźwiedzia, który był lekarzem i chciał zapisać mu coś na przeczyszczenie. 17 „Nigdy!” – krzyknął nań koziołek, Wolę już najsroższe bóle! Na stół skoczył, stłukł kałamarz I przez okno smyk! na pole… Koziołek ze strachu wskoczył na stół a stamtąd przez okno na pole. 18 Właśnie pasły się cielęta Na zielonym brzegu Wisły. Z wielkim się rozbiegły krzykiem: Kozioł wariat! Stracił zmysły! Przestraszył swoich zachowaniem pasące się tam cielęta. 19 On zaś poszedł poprzez pola. W krąg kraina bardzo pusta, Nagle, gdy był bardzo głodny, Szepnął cicho: – „Ach, kapusta!” Wpadł na pole kapusty i poczuł głód. 20 Głowy stały tak w szeregu, Jakby za żołnierzem żołnierz. Nasz koziołek zaczął ucztę, Wtem ktoś chwyta go za kołnierz. Zaczął jeść, ale ktoś złapał go za kołnierz. 21 „Tuś mi, bratku, capie młody!” Wołał stróż, co wyszedł z cienia. „Nie oglądaj się, idź prosto, Do więzienia! Do więzienia Był to stróż. Zabrał koziołka do więzienia. 22 Przyszedł sędzia i rozkazał, By zakuli go w kajdany, I w komórce bardzo ciemnej Kazał przykuć go do ściany. Sędzia kazał przykuć go do ściany w ciemnej komórce. 23 Siedzi biedny nasz koziołek I nie może ruszyć łapą, Jęczy tylko i wciąż płacze: Żegnaj, mamo, żegnaj, papo!” Koziołek był rozżalony i pojękując zaczął żegnać się z rodzicami. 24 W nocy przyszli rozbójnicy, Wygrzebali ziemię kołkiem I na plecach swych unieśli Tę komórkę wraz z Matołkiem. Nocą przyszli złodzieje. Ukradli komórkę razem z Matołkiem. 25 Do ciemnego zaszli lasu, Patrzą, co tam jest w komorze! Nagle strasznie zakrzyknęli: Diabeł! Ratuj się kto może! W ciemnym lesie złodzieje otworzyli komórkę i przestraszyli się, myśląc, że w środku jest diabeł. 26 „Stójcie, stójcie!” – kozioł woła „Uwolnijcie mnie z powroza, Ja nie jestem żaden diabeł, Moja mama była koza! Nie pomogły wyjaśnienia koziołka, zbóje uciekli. 27 Lecz po zbójcach nie ma śladu, Bo uciekli, gdzie pieprz rośnie, A koziołek został w lesie, Pobekując wciąż żałośnie. Koziołek beczał żałośnie. 28 Bekiem zbudził czarownicę, Bardzo straszną babę Jędzę, Co dziewczynek złote włosy Jak na krosnach tka jak przędzę. Obudził czarownicę, która potrafiła tkać włosy dziewczęce niczym przędzę. 29 Przyszła, patrzy i wciąż cmoka, Potem rzecze: – „Coś, kochanie, Jesteś mi zanadto chudy, Ale zjem cię na śniadanie!” Przyszła, spojrzała na Matołka i stwierdziła, że zje go na śniadanie. 30 A on na to: – „Zdejm łańcuchy, A ja za to cię z ochotą Poprowadzą tam, gdzie leżą Wielkie skarby, srebro, złoto!” Koziołek obiecał czarownicy, że pokaże jej, gdzie widział skarby, jeśli uwolni go od łańcuchów. 31 Wiedzie potem czarownicę Przez las stary, przez las młody, Aż oboje tam przybyli, Gdzie są wielkie, czarne wody. Zgodziła się i zaszli nad czarną wodę. 32 Kazał stanąć jej nad brzegiem I na chwilę zamknąć oczy. Baba stoi, a koziołek Jak nie beknie! Jak nie skoczy! Koziołek kazał jej zamknąć oczy. 33 Tak ją bodnął w brzuch rogami, Wedle dawnej koziej mody, Że fiknęła siedem razy I jak kamień bęc do wody! Następnie uderzył ją mocno rogami, wrzucając do wody. 34 „Hulaj, koza!” – rad zawołał, Potem pobiegł do jej chaty I uwolnił troje dziatek, Co płakały spoza kraty. Wrócił do chaty czarownicy, aby uwolnić troje dzieci, które tam więziła. 35 Dwie dziewczynki, jeden chłopczyk, Uklęknąwszy w chaty progu, Ślicznie razem zaśpiewali, Aby podziękować Bogu. Dwie dziewczynki i chłopiec zaśpiewali piosenkę, dziękując Bogu za uratowane życie. 36 Potem razem szli z koziołkiem Aż do czarnych lasów skraju, Dzieci poszły w kraj daleki, A on został na rozstaju. Doszli później daleko do skraju czarnych lasów i rozstali się. 37 Spotkał kaczkę; pięknie wita: „Babcia pani pewnie zdrowa? Może pani mi odpowie, Jak stąd iść do Pacanowa? Spotkaną kaczkę zapytał, jak dojść do Pacanowa? 38 „Kwa! kwa!” – kaczka wrzaśnie na to, Czyniąc w wodzie wiele plusku. Nie rozumiem! – rzekł koziołek, To zapewne po francusku Nie zrozumiała pytania. 39 Noc zleciała, jak kruk czarna, A koziołek smutno kroczy, Ledwie długą widzi drogę, Biedne wypatruje oczy, Zapadła noc i koziołek tracił wzrok. 40 Co to?! Co to?! Z wielką wrzawą Smok potężny drogą leci, Dwoje oczu ma na przedzie I straszliwie nimi świeci. W pewnej chwili wydało mu się, że widzi pędzącego drogą smoka ze świecącymi oczami. 41 Lecz koziołek nasz odważnie Stanął pośród czarnej drogi! Może zginie, ale przedtem Chce potwora wziąć na rogi. Stanął gotowy do walki ze smokiem. 42 Ten uderzył go żelazem, Które miał na paszczy przedzie. Kozioł fiknął, wzleciał w górę, Potem miękko spadł i – jedzie. Uderzyło w niego auto aż fiknął i wpadł do środka. 43 Nagle stanął wóz żelazny, A tłum wielki w głos wykrzyka: „Koza! Koza! Łapcie kozę! Zawołajcie tu rzeźnika! Byli tam ludzie, którzy chcieli zabić koziołka. Zaczęli szukać rzeźnika. 44 Wielki strach padł na koziołka, Wszystkie zebrał w sobie moce, Skoczył i uciekał pędem, Przez trzy dni i przez trzy noce. Bardzo się przestraszył. Uciekał pędem przez trzy dni i noce. 45 Głodny bardzo, szukał długo, Czy się czego zjeść nie udał Aż zobaczył wiewióreczkę, Co jak płomień była ruda. Był głodny, gdy spotkał rudą wiewiórkę. 46 „Daj mi zjeść co, dobra pani!” A wiewiórka: – „Bardzo proszę, Mam na sprzedaż sześć orzechów, Ale zapłać mi trzy grosze.” Chciała sprzedać mu sześć orzechów za trzy grosze. 47 „Skąd je wezmę, nieszczęśliwy, Widzisz przecie, żem jest w nędzy!” Wtem zobaczył Stracha w polu; Może pan mi da pieniędzy? Zapytał stracha na wróble stojącego w polu czy nie mógłby pożyczyć mu pieniędzy? 48 Strach na wróble zdjął kapelusz, Bardzo mu się pięknie kłania I powiada: – „Smutne czasy. Ja też jestem bez śniadania.” Strach ukłonił się i z przykrością stwierdził, że też nie jadł śniadania. 49 Przyszedł do jednego miasta, Gdzie wydano prawo nowe: „Kto by z brodą wszedł na rynek, Temu zaraz utną głowę! Gdy przyszedł do jednego miasta, nie wiedział, że posiadanie brody jest tam karane śmiercią. 50 Napis taki był na bramie, Kozioł patrzył weń ciekawie, Ale że nie umiał czytać, Nic nie wiedział o tym prawie. Nie przeczytał tej informacji na ogłoszeniu, gdyż nie umiał czytać. 51 Więc schwytali go od razu, Wnet go na stracenie wiodą, I odcięli mu głowiną Razem z piękną bardzo brodą. Złapano koziołka i ścięto mu głowę razem z brodą. 52 Leży biedak już bez ducha, Wtem poczciwy szewc nadchodzi. Spojrzał, westchnął i powiada: Pewnie brodą miał dobrodziej! Leżącym bez ruchu zainteresował się przechodzący tamtędy szewc. 53 Bardzo zacny był to człowiek, Więc choć to nie było łatwo, Przyszył głowę do tułowia Bardzo mocną, szewską dratwą. Przyszył biedakowi z powrotem głowę do tułowia. 54 Ożył kozioł, beknął rzewnie, Potem szewca wziął w uściski, Szewc do domu go zaprosił, A tam z jednej jedli miski. Matołek ożył, poszedł do domu szewca, gdzie się posilił. 55 Gdy odpoczął, poszedł dalej. Aż tu wszystkim herold głosi, Że bal będzie u królewny, Najjaśniejszej, pięknej Zosi. Po odpoczynku ruszył w dalszą drogę. Usłyszał jednak ogłoszenie herolda o balu u królewny Zosi. 56 A kto z gości na tym balu Najpiękniejszą pieśń zaśpiewa, Będzie królem i dostanie Berło ze złotego drzewa. Kto na balu najpiękniej zaśpiewa, zostanie królem i otrzyma berło ze złotego drzewa. 57 „Będę królem!” – krzyknął kozioł, Śpiewam piękniej niż słowiki! I czym prędzej zaplótł brodę W bardzo zgrabne warkoczyki. Koziołek postanowił wziąć udział w konkursie śpiewania, uważając siebie za świetnego pieśniarza. 58 Każdy cudne śpiewał pieśni, Czy bogaty, czy ubogi, Lecz gdy nasz Koziołek beknął, Wszyscy w krzyk i dalej w nogi! Gdy zaczął śpiewać jako kolejny uczestnik, wszyscy uciekali przerażeni. 59 „Ach, ty trąbo jerychońska!” Tak królewna gniewna rzecze. Niech go kucharz stąd zabierze I na rożnie wnet upiecze!” Zdenerwowana królowa kazała wziąć go kucharzowi na rożen. 60 Straszną byłby zginął śmiercią, Ale patrzcie! Kozioł zmyka, Bo gdy kucharz w ogień dmuchał, On się przebrał za kuchcika. Gdy kucharz rozpalał piec, koziołek przebrał się za kuchcika i uciekł z dworu. 61 Gdy tak zmyka w białym stroju, Ktoś go chwycił na zakręcie I zawołał: – „Chodź, mój miły! Będziesz kuchtą na okręcie!” Podczas ucieczki ktoś porwał go na okręt, aby pełnił funkcję kucharza. 62 Gdy uwarzył pierwszy obiad, Wszyscy w krzyk, i miast zapłaty za wyborne gotowanie Wsadzili go do armaty. Już po pierwszym obiedzie zgotowanym przez Matołka wsadzono go do armaty. 63 Jak nie huknie! Jak nie fuknie! A koziołek nasz, niebożę, Długo leciał przez powietrze I po czterech dniach wpadł w morze. Wystrzelony z niej leciał cztery dni aż wpadł do morza. 64 Spadł na małą czarną wyspę I odetchnął odrobiną. Nagle wyspa się zachwiała I zanurza się w głębinę. Wylądował na czarnej wyspie i chwilkę odpoczął, gdy ta zaczęła tonąć. 65 Dziw nad dziwy! Straszne rzeczy! Lecz wy rozumiecie chyba, Że Matołek, co miał pecha, Prosto spadł na wieloryba. Okazało się, iż to nie na wyspę spadł koziołek, ale na wieloryba. 66 Parsknął biedak, bowiem w morzu Woda jest okropnie słona, A on skąpał się w niej cały, Od swej brody do ogona. Teraz wpadając do morza, cały się zamoczył. 67 Wtedy słońce pociemniało, Jakby je zakryła chmura, Bo to leciał ptak straszliwy, Co się zwał „Skrzydlata Góra”. Wtedy niebo pociemniało i nadleciał straszny ptak „Skrzydlata Góra”. 68 Ryknął, jakby lew zaryczał, Porwał kozła w swoje szpony I biednego syna kozy Gdzieś w nieznane poniósł strony. Porwał kozła i uniósł w nieznane strony. 69 Leci, leci, leci, leci, Aż doleciał do księżyca! Już go pożreć chce łapczywie, Gdy wtem miga błyskawica. Dolecieli do księżyca. Gdy ptak miał go pożreć, rozległ się błysk. 70 Polski szlachcic z szablą bieży, Krzykiem wielkim siejąc grozę: „Jakim prawem, krwawy zbójco Chcesz tą polską pożreć kozę! W obronie Matołka stanął szlachcic. 71 „Ja tu jestem, pan Twardowski Co ci nie da zjeść biedaka!” Gdy to straszny ptak usłyszał, Między chmury dał drapaka! Przedstawił się jako Twardowski a na dźwięk jego nazwiska ptak uciekł. 72 Szlachcic w śmiech, a potem rzecze „Że gościnność mam w zwyczaju, Usiądź waść i opowiadaj, Co tam w polskim słychać kraju! Zaprosił koziołka do stołu i prosił o opowieści z Polski. 73 Gadał kozioł, to co wiedział, Potem zaś dziękował szczerze, A Twardowski poweselał, Na to miłe patrząc zwierzę. Ten opowiedział wszystko, co wiedział. Twardowski poweselał. 74 Rzekł mu potem: – „Dziś na ziemię Będą złote spadać gwiazdy. Siądź na jedną, jeśli Wasze takiej się, nie boisz jazdy!” W nagrodę szlachcic polecił mu wsiąść na jedną z gwiazd mającą zlecieć na ziemię. 75 „Raz śmierć kozie!” – kozioł wrzasnął, Widząc gwiazdę spadającą. Skoczył śmiało i już leci, Tylko bardzo mu gorąco. Matołek nie wahał się i poleciał. 76 Leciał prawie przez trzy lata, Wciąż się złotą żywiąc trawą, Aż nareszcie gwiazda woła: Teraz lecim nad Warszawą! Podróż trwała trzy lata. Koziołek przez ten czas pożywiał się złotą trawą. Gwiazda poinformowała go, gdy przelatywali nad Warszawą. 77 Znowu leci, iskry sypie, Gdy wtem wody się rozprysły I gwiazdeczka o północy Wpadła z kozłem wprost do Wisły Spadli razem do Wisły. 78 Beknął kozioł, zanurzony W zimne fale aż pod brodą, I narzeka: – „Czym ja kaczka, Aby ciągle spadać w wodę!” Narzekał koziołek na ciągłe upadki do wody, bo przecież nie jest kaczką. 79 Na brzeg z wielkim wylazł trudem, Przez piaszczyste brnie nasypy I powiada: – „Ej, Matołku, Żebyś ty nie dostał grypy!” Wdrapał się na brzeg. 80 Kiedy wreszcie świt rozbłysnął, Kozioł, zziębły i rozżalon, Widzi, jak żołnierze gazem Wielki nadymają balon. Zobaczył żołnierzy napełniających gazem balon. 81 „Poleć z nami!” – powiadają. Polecimy ponad chmury! Piękne dzięki! – rzekł Matołek, Właśnie powróciłem z góry! Zachęcali go, aby z nimi poleciał. Koziołek jednak uciekł do lasu. 82 I w te pędy w las ucieka, Bo to wiedział już dokładnie, Że jest ładnie na księżycu, Lecz na ziemi jeszcze ładniej. Wolał zostać na ziemi. 83 Bum! Bum! – nagle się rozlega Przez leszczyny i przez łozy, A on poczuł ból w tej stronie, Gdzie ogonek mają kozy. Pech chciał, że między drzewami kryli się myśliwi, bo trwało polowanie. Dostał kulkę w zadek. 84 „Gwałtu! Tu jest polowanie I na śmierć mnie zastrzelili!” Jęknął kozioł i ze strachu Ubiegł więcej niż pół mili. Przerażony biegł kilkaset metrów. 85 Ciemno stało się na świecie, Wielka burza przeszła blisko, A gdy ścichła, z gęstwy lasu Wyskoczyło złe wilczysko. Zagrzmiała burza, a gdy się uspokoiło, z lasu wyskoczył wilk. 86 „Śmierć mnie czeka w paszczy wilka!” Nasz Matołek rzewnie jęczy, Gdy wtem most przed sobą ujrzał, Przeogromny, z cudnej tęczy. Uciekał przed nim, gdy zobaczył most z tęczy. 87 Skoczył na ten most wspaniały, A wilk z miną ogłupiałą Patrzy, jak koziołek dzielny Pod niebieską mknie powałą! Wilk przypatrywał się temu. 88 Kiedy znalazł się na szczycie, By nie skręcić sobie karku, Przysiadł i tak zjechał na dół, Jak kolejką w lunaparku. Ze szczytu koziołek zjechał jak kolejką w lunaparku. 89 Przebiegł tęczą przez pół świata, Wykopyrtnął się w dolinach, Spojrzał wkoło i zrozumiał, Że się nagle znalazł w Chinach! Wylądował w Chinach. 90 Przez ryżowe bieży pola, Przez herbaty mknie zagajnik, Aż zobaczył taki pałac, Jak porcelanowy czajnik. Z pól ryżowych dostał się do pałacu przypominającego wyglądem czajnik. 91 Rzekł do siebie: – „Po co, koźle, W chińskie ty się sprawy mieszasz!” Wtem za nogi strach go chwycił, Bo się chiński zjawił cesarz. Pojawił się cesarz. 92 Rzekł łaskawie: – „Witaj, panie! Choć masz jeszcze lata młode, Mandarynem cię mianuję, Bo masz bardzo piękną brodę!” Z powodu pięknej brody mianował Matołka mandarynem (wyższym urzędnikiem). 93 Już po chwili kozioł stąpa Po pałacu, cudnie odzian, A cesarza córka woła: Ach, przystojny jest ten młodzian! Spacerował po pałacu, gdy córka cesarza pochwaliła jego urodę. 94 Potem cesarz tak rozkazał: „Niech mu nikt nie daje jadła, Aż ten chłopczyk się nauczy Z chińskich liter abecadła! Cesarz rozkazał, aby nie karmić koziołka, dopóki nie nauczy się chińskiego abecadła. 95 „Jest tych znaków nie tak wiele, Ze czterdzieści coś tysięcy, Więc się krótko będzie uczył, Sto lat może, lecz nie więcej!” Nauka miałaby trwać około stu lat, bo znaków do poznania miał około 40 tysięcy. 96 „Ratuj, mamo!” – jęknął kozioł, Który był już mandarynem. Znacznie gorsze to od śmierci, Co wciąż goni za twym synem!” Koziołek załamał się. 97 Gdy się wszyscy spać pokładli, Kozioł zdjął jedwabne szaty I tajemnie się zagrzebał W wielkim pudle od herbaty. Potajemnie zagrzebał się do pudła z herbatą. 98 Rano wzięły je Chińczyki, Po niezmiernym nieśli kraju, A w rok potem nasz koziołek Był już w Indiach, aż w Bombaju Niezauważony znalazł się w Indiach i Bombaju. 99 Tam poważny jeden kupiec Odbił zręcznie wieko z pudła A z herbaty wyskakuje Postać smutna i wychudła. Tam znalazł go zgłodniałego i wychodzonego kupiec, rozpakowując pudło. 100 „Nim odpowiesz” – rzekł Matołek „Wprzódy dobrze się zastanów I objaśnij mnie łaskawie, Czy to wreszcie jest Pacanów! Koziołek zapytał go, czy to jest Pacanów? 101 Ten zaś człowiek, co miał kolor Jak chleb, kiedy się przypiecze, Na twarz upadł i zawołał: Sziwa riwa! Ecze pecze! Kupiec roześmiał się. 102 Tłum ogromny bieży, krzycząc: Aja koza hindu teli! Znaczy to: – „Tak pięknej kozy Jeszcze w Indiach nie widzieli!” Zbiegli się ludzie i orzekli, że takiej pięknej kozy nie widzieli. 103 „Coś mi się to nie podoba!” – Myśli kozioł zadziwiony. Gdy wtem tłum z ogromnym wrzaskiem Rozbiegł się we wszystkie strony. Matołek nabrał podejrzeń, gdy tłum rozbiegł się. 104 Patrzy, a to słoń pijany, Na ognisty rum łakomy, Bieży, trąbą drzewa łamie I wywraca małe domy. Na placu pojawił się pijany słoń, łamiąc drzewa i burząc domy. 105 Dojrzał kozła i wykrzyka: „Porzuciłem mego pana! Siadaj na mnie i zmykajmy, Będę w tobie miał kompana! Porzucił on swojego pana i zaprosił kozła, aby wsiadł na niego. Mieli uciekać razem. 106 Już po chwili kozioł siedział, jakby na wysokiej wieży, A słoń pędzi w las i trąbi: Z drogi! Z drogi! Pan słoń bieży! Słoń rozpędził się a wszyscy uciekali z drogi. 107 Biegł przez wiele dni i nocy, Kozioł nie czuł w sobie kości, Więc gdy słoń na chwilą zasnął, Zsunął się i smyk! w ciemności. Biegli tak wiele dni. Koziołek nie czuł kości i gdy słoń zasnął, uciekł. 108 Nadszedł ktoś, a kozioł pyta: Gdzie ja jestem, dobry panie! tamten grzecznie mu odpowie: Jesteś pan w Afganistanie! Przybiegł do Afganistanu. 109 „Koniec ze mną” – myśli kozioł, Bo już moja dola taka! Wtem przypadkiem, gdzieś pod niebem, Stalowego ujrzał ptaka. Załamany zauważył stalowego ptaka. 110 Własnym oczom nie dowierza: „Czy gorączkę mam, czym chory! Przecie na aeroplanie Polskie widać stąd kolory! To był aeroplan, w dodatku miał polskie barwy. 111 Aeroplan usiadł pięknie, Bardzo blisko, o stajanie. Kozioł biegnie, woła, płacze: Ratuj mnie pan, kapitanie! Zgłosił się do kapitana po ratunek. 112 Lotnik zaś, zdumiony wielce, Oczom wierzyć swym nie może! Śmieje się i tak powiada: Skąd tu wziąłeś się, niebożę! Ten wydał się zdziwiony i rozbawiony. 113 Gdy mu kozioł opowiedział, Jak wędruje nadaremno, Ulitował się kapitan I powiada: „Siadaj ze mną!” Po wysłuchaniu opowieści o przygodach Matołka postanowił mu pomóc. 114 Frunął w górę ptak stalowy, Leciał, leciał w zachód krwawy, A po kilku dniach niebieskich Zdrowo przybył do Warszawy. Po kilku dniach wylądowali w Warszawie. 115 Do nas przyszedł biedny kozioł, Wyrwał siwy włos z swej brody, I serdecznie popłakując, Opowiedział swe przygody. Koziołek wrócił do swego stada z siwym włosem w brodzie. Opowiedział zebranym kozom przygody, jakie go spotkały. 116 A nam też się płakać chciało, Przeto, widząc go w boleści, Prosiliśmy, by zjadł obiad I używał, co się zmieści! Poczęstowano go obiadem i zaproszono na odpoczynek. 117 A on na to – „Chciałbym bardzo, Lecz odpocząć tu nie mogę. Muszę szukać Pacanowa I w tej chwili idę w drogę!” Nie chciał zostać, gdyż musiał ruszać do Pacanowa. 118 Więc pożegnał nas serdecznie I znów poszedł, biedaczysko, Po szerokim szukać świecie Tego, co jest bardzo blisko. Pożegnał się i szukać w świecie tego, co jest bardzo blisko. 119 Straszne znowu przeżył dzieje, Śmieszne, smutne, nie o wiary, Tak, jak gdyby na koziołka Ktoś potężne rzucił czary. Straszne znowu przeżył dzieje, śmieszne, smutne i niesamowite. 120 Mamy nowe wiadomości I składamy je w swej teczce, A za rok je opiszemy W ślicznej jako ta, książeczce. Zostaną opisane w kolejnej książce, która ukaże się za rok. Koziołek Matołek bawi dzieci i dorosłych od 1969 roku, zatem ponad pół wieku. Całe pokolenia wychowały się na komiksie i kreskówce z jego udziałem. Oglądano ją w szkołach, przedszkolach, a także w TVP jako rolą bajek jest pokazywanie świata dzieciom, jego piękna i postaw ludzkich, takie socjalizowanie, czyli przysposabianie do życia w grupie rówieśniczej. Czy losy Matołka spełniają te postulaty? Współcześnie można by go skojarzyć z kreskówkami Disneya, np. ze Strusiem Pędziwiatrem, gdyż ten biegnie przed siebie i nie potrafi się zatrzymać. Wciąż ucieka przed złym kojotem. Raczej nie pokazuje dzieciom misji, jaką ma spełnić koziołek też jest popularny. W bajce „Dawno temu w trawie” główny bohater, cherlawy i niepewny, mrówka, której mrowisko chętnie się pozbyło, wyrusza, aby zorganizować pomoc dla mrowiska przed pasożytującymi na nich konikami polnymi. Słowem wielu twórców nadało podobne do Matołka cechy swoich bohaterom, nie wspominając Forresta Gumpa, idioty o anielskiej duszy i nadludzkich Makuszyński nazwał koziołka Matołkiem? Matoł to przecież ktoś głupi i ograniczony umysłowo. Już na wstępie określił więc główną cechę swojego bohatera, dyskredytując go w oczach czytelników. A może specjalnie odebrał mu rozum, aby po prostu uczynić z niego pretekst do pokazania…. właśnie, czego? Ponieważ gusta są różne i z nimi nie dyskutujemy, niech każdy samodzielnie powie, co mu się tej historii Koziołka podoba a co jest po prostu podejrzane lub naciągane? Jakie wartości można dzieciom wpajać dzięki tej bajce lub co nas najbardziej w niej wzrusza?Na zakończenie pokazywania „wzburzonego oceanu przygód” nieszczęsnego w sumie koziołka Matołka czytamy strofę 118:Jej przesłaniem jest poszukiwanie w życiu szczęścia, którego nie dostrzegamy. Jak to zmienić i dlaczego mimo wiedzy i mądrości każdy z nas prędzej czy później „łapie się na tym”, że „żałuje jakiejś decyzji”, bo gdyby zrobił to czy owo inaczej, byłby szczęśliwszy, przeżyłby jakąś przygodę lub życie pożyteczniej? Takie podejście do losu ma plusy i minusy. Minusem jest to, że wciąż jesteśmy niezadowoleni z siebie aż do depresji włącznie. Plusem są wyciągane wnioski, zdolność do resetowania różnych złych decyzji… Wszystkie mądre polskie kozy, – By je zliczyć, nie mam siły! Na naradę się zebrały I rzecz taką uchwaliły: “W sławnym mieście Pacanowie Tacy sprytni są kowale, Że umieją podkuć kozy, By chodziły w pełnej chwale. Przeto koza albo kozioł, Jakaś bardzo mądra głowa, Aby podkuć się na próbę, Musi pójść do Pacanowa. A gdy wróci ten wędrowiec, Już podkuty, ale zdrowy, Wszystkie kozy się dowiedzą, Czy to dobrze mieć podkowy.” “Kto ten dzielny? Kto się zgłasza?” “Ja!” – zakrzyknął w głos koziołek. Miał maleńką, piękną bródkę, A wołano nań: Matołek. Czule żegnał go ród kozi, Mama i sędziwy tata, A Matołek wziął tobołek I wędruje na skraj świata. Kiedy znalazł się na drodze,. Po raz pierwszy na wolności,. Skoczył w górę nasz koziołek,. Aby rozprostować kości. Nagle ujrzał dwa zające, Więc zapytał: – “Proszę panów, Może mi panowie wskażą, Gdzie to miasto jest Pacanów?” Rzekł mu jeden: – “Idź przed siebie Trochę w prawo, trochę w lewo, Przepłyń morze, przeskocz góry, Aż napotkasz uschłe drzewo.” Nagle przerwał i zakrzyknął “Niech ratuje się, kto zając!” A koziołek smyk na drzewo, Przed psem strasznym uciekając. “Złaź natychmiast z mego brzucha” – Woła drzewo w wielkim gniewie. “Nie masz prawa, śmieszna kozo, Po szanownym łazić drzewie”. Zawołało wiatr na pomoc I zatrzęsło się z łopotem, Tak że spadło trochę liści, A koziołek zaraz potem. “Aj! Aj!” – wrzasnął, choć pod drzewem Złego już nie było zwierza, Lecz tymczasem jeż przydreptał A koziołek spadł na jeża. Beknął głośno siedem razy, Skoczył, jakby opętany, A siąść nie mógł, bo w tym miejscu Miał bolesne bardzo rany. Jeż Igiełka rzekł mu na to: “Czemu krzyczysz? To się zdarza! Czyś ty jabłko, by spaść z drzewa? Teraz biegnij do lekarza!” Niedźwiedź zawsze jest lekarzem, Z pokolenia w pokolenie, Zbadał rany, potem mruknął: “Dam ci coś na przeczyszczenie”, “Nigdy !” – krzyknął nań koziołek, “Wolę już najsroższe bóle”! Na stół skoczył, stłukł kałamarz, I przez okno smyk ! na pole … Właśnie pasły się cielęta Na zielonym brzegu Wisły. Z wielkim się rozbiegły krzykiem: “Kozioł wariat! Stracił zmysły!” On zaś poszedł poprzez pola. W krąg kraina bardzo pusta, Nagle, gdy był bardzo głodny, Szepnął cicho: – “Ach, kapusta!” Głowy stały tak w szeregu, Jakby za żołnierzem żołnierz. Nasz koziołek zaczął ucztę, Wtem ktoś chwyta go za kołnierz. “Tuś mi, bratku, capie młody!” Wołał stróż, co wyszedł z cienia. Nie oglądaj się, idź prosto, Do więzienia! Do więzienia!” Przyszedł sędzia i rozkazał, By zakuli go w kajdany, I w komórce bardzo ciemnej Kazał przykuć go do ściany. Siedzi biedny nasz koziołek I nie może ruszyć łapą, Jęczy tylko i wciąż płacze: “Żegnaj mamo, żegnaj papo!” W nocy przyszli rozbójnicy, Wygrzebali ziemię kołkiem I na plecach swych unieśli Tę komórkę wraz z Matołkiem. Do ciemnego zaszli lasu, Patrzą, co tam jest w komorze? Nagle strasznie zakrzyknęli: “Diabeł! Ratuj się kto może!” “Stójcie, stójcie!” – kozioł woła­ “Uwolnijcie mnie z powroza, Ja nie jestem żaden diabeł, Moja mama była koza!” Lecz po zbójcach nie ma śladu, Bo uciekli, gdzie pieprz rośnie, A koziołek został w lesie, Pobekując wciąż żałośnie. Bekiem zbudził czarownicę, Bardzo straszną babę Jędzę, Co dziewczynek złote włosy Tak na krosnach tka jak przędzę. Przyszła, patrzy i wciąż cmoka, Potem rzecze: – “Coś, kochanie, Jesteś mi zanadto chudy, Ale zjem cię na śniadanie!” A on na to: – “Zdejm łańcuchy, A ja za to cię z ochotą Poprowadzę tam, gdzie leżą Wielkie skarby, srebro, złoto!” Wiedzie potem czarownicę Przez las stary, przez las młody, Aż oboje tam przybyli, Gdzie są wielkie, czarne wody. Kazał stanąć jej nad brzegiem, I na chwilę zamknąć oczy. Baba stoi, a koziołek Jak nie beknie! Jak nie skoczy! Tak ją ducnął w brzuch rogami, Wedle dawnej koziej mody, Że fiknęła siedem razy I jak kamień bęc do wody! “Hulaj, koza!” – rad zawołał, Potem pobiegł do jej chaty I uwolnił troje dziatek, Co płakały spoza kraty. Dwie dziewczynki, jeden chłopczyk, Uklęknąwszy w chaty progu, Ślicznie razem zaśpiewali, Aby podziękować Bogu. Potem razem szli z koziołkiem Aż do czarnych lasów skraju, Dzieci poszły w kraj daleki, A on został na rozstaju. Spotkał kaczkę; pięknie wita: “Babcia pani pewnie zdrowa? Może pani mi odpowie, Jak stąd iść do Pacanowa?” “Kwa! kwa!” – kaczka wrzaśnie na to, Czyniąc w wodzie wiele plusku. “Nie rozumiem!” – rzekł koziołek, “To zapewne po francusku!” Noc zleciała, jak kruk czarna, A koziołek smutno kroczy, Ledwie długą widzi drogę, Biedne wypatruje oczy. Co to?! Co to?! Z wielką wrzawą Smok potężny drogą leci, Dwoje oczu ma na przedzie I straszliwie nimi świeci. Lecz koziołek nasz odważnie Stanął pośród czarnej drogi! Może zginie, ale przedtem Chce potwora wziąć na rogi. Ten uderzył go żelazem, Które miał na paszczy przedzie. Kozioł fiknął, wzleciał w górę, Potem miękko spadł i – jedzie. Nagle stanął wóz żelazny, A tłum wielki w głos wykrzyka: “Koza! Koza! Łapcie kozę! Zawołajcie tu rzeźnika!” Wielki strach padł na koziołka, Wszystkie zebrał w sobie moce, Skoczył i uciekał pędem, Przez trzy dni i przez trzy noce. Głodny bardzo, szukał długo, Czy się czego zjeść nie uda? Aż zobaczył wiewióreczkę, Co jak płomień była ruda. “Daj mi zjeść co, dobra pani!” A wiewiórka: – “Bardzo proszę, Mam na sprzedaż sześć orzechów, Ale zapłać mi trzy grosze”. “Skąd je wezmę, nieszczęśliwy, Widzisz przecie, żem jest w nędzy?” Wtem zobaczył Stracha w polu; “Może pan mi da pieniędzy?” Strach na wróble zdjął kapelusz, Bardzo mu się pięknie kłania I powiada: – “Smutne czasy. Ja też jestem bez śniadania”. Przyszedł do jednego miasta, Gdzie wydano prawo nowe: “Kto by z brodą wszedł na rynek, Temu zaraz utną głowę!” Napis taki był na bramie, Kozioł patrzył weń ciekawie, Ale że nie umiał czytać, Nic nie wiedział o tym prawie. Więc schwytali go od razu, Wnet go na stracenie wiodą, I odcięli mu głowinę, Razem z piękną bardzo brodą. Leży biedak już bez ducha, Wtem poczciwy szewc nadchodzi. Spojrzał, westchnął i powiada: “Pewnie brodę miał dobrodziej!” Bardzo zacny był to człowiek, Więc choć to nie było łatwo, Przyszył głowę do tułowia Bardzo mocną, szewską dratwą. Ożył kozioł, beknął rzewnie, Potem szewca wziął w uściski, Szewc do domu go zaprosił, A tam z jednej jedli miski. Gdy odpoczął, poszedł dalej. Aż tu wszystkim herold głosi, Że bal będzie u królewny, Najjaśniejszej, pięknej Zosi. A kto z gości na tym balu, Najpiękniejszą pieśń zaśpiewa, Będzie królem i dostanie Berło ze złotego drzewa. “Będę królem!” – krzyknął kozioł, “Śpiewam piękniej niż słowiki!” I czym prędzej zaplótł brodę W bardzo zgrabne warkoczyki. Każdy cudne śpiewał pieśni, Czy bogaty, czy ubogi, Lecz gdy nasz Koziołek beknął, Wszyscy w krzyk i dalej w nogi! “Ach, ty trąbo jerychońska!” Tak królewna gniewna rzecze. “Niech go kucharz stąd zabierze I na rożnie wnet upiecze!” Straszną byłby zginął śmiercią, Ale patrzcie! Kozioł zmyka, Bo gdy kucharz w ogień dmuchał, On się przebrał za kuchcika. Gdy tak zmyka w białym stroju, Ktoś go chwycił na zakręcie I zawołał: – “Chodź, mój miły! Będziesz kuchtą na okręcie!” Gdy uwarzył pierwszy obiad, Wszyscy w krzyk, i miast zapłaty Za wyborne gotowanie, Wsadzili go do armaty. Jak nie huknie! Jak nie fuknie! A koziołek nasz, niebożę, Długo leciał przez powietrze I po czterech dniach wpadł w morze. Spadł na małą czarną wyspę I odetchnął odrobinę. Nagle wyspa się zachwiała I zanurza się w głębinę. Dziw nad dziwy! Straszne rzeczy! Lecz wy rozumiecie chyba, Że Matołek, co miał pecha, Prosto spadł na wieloryba. Parsknął biedak, bowiem w morzu Woda jest okropnie słona, A on skąpał się w niej cały, Od swej brody do ogona. Wtedy słońce pociemniało, Jakby je zakryła chmura, Bo to leciał ptak straszliwy, Co się zwał “Skrzydlata Góra”. Ryknął, jakby lew zaryczał, Porwał kozła w swoje szpony, I biednego syna kozy Gdzieś w nieznane poniósł strony. Leci, leci, leci, leci, Aż doleciał do księżyca! Już go pożreć chce łapczywie, Gdy wtem miga błyskawica. Polski szlachcic z szablą bieży, Krzykiem wielkim siejąc grozę: “Jakim prawem, krwawy zbójco, Chcesz tę polską pożreć kozę?” “Ja tu jestem, pan Twardowski, Co ci nie da zjeść biedaka!” Gdy to straszny ptak usłyszał, Między chmury dał drapaka! Szlachcic w śmiech, a potem rzecze: “Że gościnność mam w zwyczaju, Usiądź waść i opowiadaj, Co tam w polskim słychać kraju?” Gadał kozioł, to co wiedział, Potem zaś dziękował szczerze, A Twardowski poweselał, Na to miłe patrząc zwierzę. Rzekł mu potem: – “Dziś na ziemię Będą złote spadać gwiazdy. Siądź na jedną, jeśli Wasze Takiej się nie boisz jazdy!” “Raz śmierć kozie!” – kozioł wrzasnął, Widząc gwiazdę spadającą. Skoczył śmiało i już leci, Tylko bardzo mu gorąco. Leciał prawie przez trzy lata, Wciąż się złotą żywiąc trawą, Aż nareszcie gwiazda woła: “Teraz lecim nad Warszawą!” Znowu leci, iskry sypie, Gdy wtem wody się rozprysły, I gwiazdeczka o północy Wpadła z kozłem wprost do Wisły Beknął kozioł, zanurzony, W zimne fale aż pod brodę, I narzeka: – “Czym ja kaczka, Aby ciągle spadać w wodę?” Na brzeg z wielkim wylazł trudem, Przez piaszczyste brnie nasypy I powiada: – “Ej, Matołku, Żebyś ty nie dostał grypy!” Kiedy wreszcie świt rozbłysnął, Kozioł, zziębły i rozżalon, Widzi, jak żołnierze gazem, Wielki nadymają balon. “Poleć z nami!” – powiadają. ” Polecimy ponad chmury!” ,,Piękne dzięki!” – rzekł Matołek, “Właśnie powróciłem z góry!” I w te pędy w las ucieka, Bo to wiedział już dokładnie, Że jest ładnie na księżycu, Lecz na ziemi jeszcze ładniej. Bum! Bum! – nagle się rozlega, Przez leszczyny i przez łozy, A on poczuł ból w tej stronie, Gdzie ogonek mają kozy. “Gwałtu! Tu jest polowanie I na śmierć mnie zastrzelili!” Jęknął kozioł i ze strachu Ubiegł więcej niż pół mili. Ciemno stało się na świecie, Wielka burza przeszła blisko, A gdy ścichła, z gęstwy lasu Wyskoczyło złe wilczysko. “Śmierć mnie czeka w paszczy wilka!” Nasz Matołek rzewnie jęczy, Gdy wtem most przed sobą ujrzał, Przeogromny z cudnej tęczy. Skoczył na ten most wspaniały, A wilk z miną ogłupiałą Patrzy, jak koziołek dzielny Pod niebieską mknie powałą! Kiedy znalazł się na szczycie, By nie skręcić sobie karku, Przysiadł i tak zjechał na dół, Jak kolejką w lunaparku. Przebiegł tęczą przez pół świata, Wykopyrtnął się w dolinach, Spojrzał w koło i zrozumiał, Że się nagle znalazł w Chinach! Przez ryżowe bieży pola, Przez herbaty mknie zagajnik, Aż zobaczył taki pałac, Jak porcelanowy czajnik. Rzekł do siebie: – “Po co, koźle, W chińskie ty się sprawy mieszasz?” Wtem za nogi strach go chwycił, Bo się chiński zjawił cesarz. Rzekł łaskawie: – “Witaj, panie! Choć masz jeszcze lata młode Mandarynem cię mianuję, Bo masz bardzo piękną brodę!” Już po chwili kozioł stąpa Po pałacu, cudnie odzian, A cesarza córka woła: “Ach, przystojny jest ten młodzian!” Potem cesarz tak rozkazał: “Niech mu nikt nie daje jadła, Aż ten chłopczyk się nauczy Z chińskich liter abecadła!” “Jest tych znaków nie tak wiele, Ze czterdzieści coś tysięcy, Więc się krótko będzie uczył, Sto lat może, lecz nie więcej!” “Ratuj, mamo!” – jęknął kozioł, Który był już mandarynem. “Znacznie gorsze to od śmierci, Co wciąż goni za twym synem!” Gdy się wszyscy spać pokładli, Kozioł zdjął jedwabne szaty, I tajemnie się zagrzebał W wielkim pudle od herbaty. Rano wzięły je Chińczyki, Po niezmiernym nieśli kraju, A w rok potem nasz koziołek Był już w Indiach, aż w Bombaju. Tam poważny jeden kupiec Odbił zręcznie wieko z pudła, A z herbaty wyskakuje Postać smutna i wychudła. “Nim odpowiesz” – rzekł Matołek ­ “Wprzódy dobrze się zastanów I objaśnij mnie łaskawie, Czy to wreszcie jest Pacanów?” Ten zaś człowiek, co miał kolor Jak chleb, kiedy się przypiecze, Na twarz upadł i zawołał: “Sziwa riwa! Ecze pecze!” Tłum ogromny bieży, krzycząc: “Aja koza hindu teli!” Znaczy to: – “Tak pięknej kozy Jeszcze w Indiach nie widzieli!” “Coś mi się to nie podoba!”­ Myśli kozioł zadziwiony. Gdy wtem tłum z ogromnym wrzaskiem Rozbiegł się we wszystkie strony. Patrzy, a to słoń pijany, Na ognisty rum łakomy, Bieży, trąbą drzewa łamie I wywraca małe domy. Dojrzał kozła i wykrzyka: “Porzuciłem mego pana! Siadaj na mnie i zmykajmy, Będę w tobie miał kompana!” Już po chwili kozioł siedział, Jakby na wysokiej wieży, A słoń pędzi w las i trąbi: “Z drogi! Z drogi! Pan słoń bieży!” Biegł przez wiele dni i nocy, Kozioł nie czuł w sobie kości, Więc gdy słoń na chwilę zasnął, Zsunął się i smyk! w ciemności. Nadszedł ktoś, a kozioł pyta: “Gdzie ja jestem, dobry panie?” Tamten grzecznie mu odpowie: “Jesteś pan w Afganistanie!” “Koniec ze mną!” – myśli kozioł ” Bo już moja dola taka!” Wtem przypadkiem, gdzieś pod niebem, Stalowego ujrzał ptaka. Własnym oczom nie dowierza: “Czy gorączkę mam, czym chory? Przecie na aeroplanie Polskie widać stąd kolory!” Aeroplan usiadł pięknie, Bardzo blisko, o stajanie. Kozioł biegnie, woła, płacze: “Ratuj mnie pan, kapitanie!” Lotnik zaś, zdumiony wielce, Oczom wierzyć swym nie może! Śmieje się i tak powiada: “Skąd tu wziąłeś się, niebożę?” Gdy mu kozioł opowiedział, Jak wędruje nadaremno, Ulitował się kapitan I powiada: “Siadaj ze mną!” Frunął w górę ptak stalowy, Leciał, leciał w zachód krwawy, A po kilku dniach niebieskich Zdrowo przybył do Warszawy Do nas przyszedł biedny kozioł, Wyrwał siwy włos z swej brody, I serdecznie popłakując, Opowiedział swe przygody. A nam też się płakać chciało, Przeto, widząc go w boleści, Prosiliśmy, by zjadł obiad I używał, co się zmieści! A on na to: – “Chciałbym bardzo, Lecz odpocząć tu nie mogę. Muszę szukać Pacanowa I w tej chwili idę w drogę!” Więc pożegnał nas serdecznie I znów poszedł, biedaczysko, Po szerokim szukać świecie Tego, co jest bardzo blisko. Straszne znowu przeżył dzieje, Śmieszne, smutne, nie do wiary, Tak, jak gdyby na koziołka Ktoś potężne rzucił czary. Mamy nowe wiadomości I składamy je w swej teczce, A za rok je opiszemy W ślicznej jako ta, książeczce! Zobacz też inne bajki do czytania. Nie ma chyba takiej osoby, która nie znałaby tego sympatycznego i zabawnego koziołka :)Ta książka to zbiór czterech każdej z części koziołek przeżywa wiele ciekawych, ale też niebezpiecznych przygód... Podczas wyprawy do Pacanowa gdzie podkuwają kozy, Matołkowi przytrafia się tak wiele przeróżnych przygód, ze ciężko je zliczyć :)Zostaje zamknięty w więzieniu, ląduje na wielorybie, potem na księżycu, w Nowym Jorku, potem w wojsku, spotyka smoka, delfina, rozbija samochód o drzewo, w końcu trafia też do Pacanowa...Baaardzo wiele przygód przeżył ten biedny koziołek. Czasem śmieszne, często straszne... Jak na moje oko czasami nawet za straszne...Moment gdzie odcinają Matołkowi głowę, a potem szewc mu ją przyszywa, czy też ten gdzie bocian przedziurawia mu brzuch, albo jak koziołek topi czarownicę...Moim zdaniem może to być trochę przerażające i nie zrozumiałe dla mimo wszystko "Przygody Koziołka Matołka" to wydanie jest dość nowe, bo z 2010 roku, sztywna okładka, śliskie strony, piękne kolorowe ilustracje... Przez te wszystkie lata jednak nie wiele się zmieniło :)Sama idealnie pamiętam z dzieciństwa ten fajny, wierszowany komiks, identyczne obrazki, zabawny tekst. Wróciły wspomnieniaTeraz przekazuje je mojemu synkowi... Myślę, że każdy powinien znać Koziołka Matołka i jego zwariowane przygody :) Ocena: